czwartek, 2 października 2014

Rozdział VI.

I znów Was witam. Nie przedłużając, wracamy do momentu urwania.
***
No więc skończyliśmy na Van oraz R5 wychodzących z domów znajdujących się naprzeciw siebie. Ness zobaczywszy swój ukochany zespół, zaczęła wydzierać się na cały regulator.
- O BOOSH!!!!!!!! TO R5!!!!! LAURA, TO JEST R5!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Eh... Ja Jej nie rozumiem. Zaraz po tym rzuciła się na Rikera. Uuuu... Biedny chłopak... A czemu biedny?? Ponieważ się przewrócili, a Nasz słoń teraz na Nim leży. Muszę Mu pomóc. Podeszłam tam i zaczęłam ściągać Van z blondyna. Szczęście moje, że kiedyś już Ją dźwigałam i taka słaba nie jestem. Przerzuciłam sobie Ness przez ramię i zaczęłam odchodzić z Nią w stronę domu, czując niezbyt bolesne uderzenia z pięści autorstwa mojej kochanek siostruni. Ale nie zważałam na to. Musiałam jakoś uchronić tych ludzi od tej wariatki. O taak... Nie ma to jak mieszkać z naszą słoniową waratkeczką ;P. Dobra, wracając już z powrotem :D:
Zaniosłam ją do góry po czym wystrzeliłam, żeby zabarykadować przed nią wszystkie drzwi, okna balkony i jakiekolwiek drogi ucieczki. Będą zabarykadowane, dopóki Ness się nie uspokoi.
***
Minęła godzina, a Nessa dalej wariuje. Czy Ona ma wyłącznik??!! Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, żeby aż tak długo się nie uspokajała. Nawet kiedy spotkałyśmy Bruno Marsa!!!! Ale o tym kiedy indziej. Pora wytoczyć ciężkie działa. Wiecie co zrobiłam?? Najnormalniej w świecie chlasnęłam Ją w twarz. I wiecie co?? Dopiero to zadziałało!!!! Nie no!! Ja się tu z Nią męczę godzinę, a wystarczyło dać Jej z liścia????!!!! Nosz, cholera jasna!!
- Ty jędzo!!!! Jak mogłaś??!! Przez godzinę mi tu wyłaś i dopiero jak Cię uderzyłam, to raczyłaś się w końcu zamknąć????????????????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - wydarłam się chyba na pół świata. A Van skuliła się ze strachu. Czekaj... Ze strachu???? Jej przerażony wzrok podziałał na mnie jak kubeł zimnej wody. Jestem idiotką.
- Przepraszam, siostra. - zaczęłam się obwiniać, jak to mam w zwyczaju (to też innym razem). - Jestem kompletną kretynką i...
- Wystarczy. - uciszyła mnie. - To normalne, że Cię poniosło. Ja na Twoim miejscu zrobiłabym to samo.
- Muszę się przejść. - rzekłam, otwierając drzwi wejściowe.
- Tak późno?! - Van złapała mnie za nadgarstek, jednak się Jej wyrwałam.
- Zostaw mnie, Nessa. Muszę pomyśleć. Wrócę. - uśmiechnęłam się lekko.
Wyszłam więc z domu. Lekko już zmierzchało, niedługo zrobi się całkiem ciemno. Szłam prawie pustymi uliczkami, nie zwracając na nikogo uwagi. Zawędrowałam do swojego ukochanego miejsca [a gdzieżby indziej?? - od aut.]. Tylko tutaj mogłam się wyciszyć, wszystko przemyśleć. Tutaj nikt nie chodził, nikt mi nie przeszkadzał. To było jedyne znane mi w okolicy spokojne miejsce.
- Dopiero, co tu byłaś. - usłyszałam znajomy głos za mną [stała sobie przy jeziorku tym - od aut.].
- Ross? - spytałam dla pewności. Po chwili stanął obok mnie wspomniany Blondi. - Myślałam, że jesteś w domu.
- Widziałem, jak wychodzisz. Byłaś kłębkiem nerwów. Chciałem spytać, o co chodzi. W końcu jesteśmy prawie przyjaciółmi. - uśmiechnął się lekko.
- Blondi, my znamy się zaledwie parę godzin. - odpowiedziałam pobłażliwie.
- No i co z tego? Według mnie, musieliśmy się spotkać. Takie było zarządzenie tego z góry. - wskazał palcem do góry. Wiedziałam, o co chodzi.
- Być może...
- To powiesz mi, co się stało? - położył rękę na mym ramieniu.
- Uderzyłam moją siostrę w twarz, a potem na Nią nawrzeszczałam. - przyznałam zawstydzona tym, że w ogóle się odezwałam.
- Normalnie jakbym widział i słyszał moją siostrę. Ona też się obwinia o wszystko, co złe. - rzucił rozbawiony
- Próbujesz mnie pocieszyć, czy sobie ze mnie kpisz? - spojrzałam na Niego wymownie.
- To pierwsze, a co? - słysząc tą wypowiedź, przewróciłam oczami. Naprawdę ten gościu był dziwny. Potrafił mnie pocieszyć, a jednocześnie wkurzyć.
- Nic. - zaśmiałam się cicho. Już zapomniałam, jak to jest. Zwykle zamiast się śmiać, płakałam. Ale teraz będę po prostu obojętna. A przynajmniej się postaram. Tak więc, natychmiast prawie zaprzestałam śmiechu.
- Wiesz, że Twój śmiech brzmi jak dzwoneczki? - czy On ze mną flirtował??
- Nie. Brzmi, jak każdy normalny. - oparłam się temu.
- Dla mnie nie. - zbliżył swoją twarz do mojej. Momentalnie się zarumieniłam, lekko, ale zarumieniłam. Szybko też się od Niego odsunęłam.
- Przyszłam tu pomyśleć, a nie rozmawiać. Nawet nie wiem, po co tu przyszedłeś.
- Już to powiedziałem. - był zdziwiony.
- A ja w to nie wierzę. - odparłam machinalnie. Nie mogłam Mu wierzyć, skoro ledwo co Go znałam. - Swoją drogą, będę się już zbierać. Na razie.
- Nie zapomniałaś o czymś??
- Nie mam aż takiej sklerozy. Pamiętam, że mieszkasz na przeciwko.
Zaczęłam kierować się w stronę domu. Blondyn po chwili dołączył do mnie [wiem, że opisuję w kółko to samo, ale tak mi się akurat złożyło - od aut.]. Po drodze nie rozmawialiśmy ze sobą. Ta cisza nie była jednak krępująca. Wydawała mi się na swój sposób przyjemna. Kiedy doszliśmy na miejsce naszego "rozstania", rzuciłam tylko coś na wzór "Cześć" i wbiegłam do domu, gdzie czekała na mnie Vanessa.
- Lau! - krzyknęła i rzuciła się na mnie, ściskając tak mocno, że nie mogłam oddychać.
- Van, dusisz! - ledwo to wydusiłam, tak mi płuca miażdżyła.
- Sorry. - siostra natychmiast mnie puściła. Łapczywie nabrałam powietrza do płuc. Odetchnęłam głęboko. Teraz dawało się odczuwać ogarniającą mnie senność.
- Ness, nie obraź się, ale jestem zmęczona. - ziewnęłam lekko.
- Idź się połóż. Jest późno. - rzekła Nessa, popychając mnie ku schodom.
Nie pamiętam, co było potem. Jak w transie wykonałam wszystkie czynności. Pamiętam tylko chwilkę, kiedy kładłam się do łóżka. Zdziwiło mnie, gdy zasnęłam od razu po przyłożeniu głowy do poduszki...
^^^
Heej!! Gomen, gomen. Wiem, że długo mnie nie było. Potrzebowałam jednak czasu na poukładanie sobie tego wszystkiego. Przeprowadzka, nowa szkoła. Rozumiecie, nie? Jeszcze raz przepraszam, że rozdział dopiero teraz. Mam jednak nadzieję, że się Wam podobało.

Pozdro!
~ Halley_S

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział V.

Ok, ludzie. Wiem, mogłam Was trochę nastraszyć przy naszym ostatnim spotkaniu. No ale ja już tak po prostu mam. Może i lubię wszystkie sporty, motory i nie jestem taka delikatna, ale nie jestem maszyną bez uczuć!! O niee... Dobra, to co my robiliśmy, zanim urwałam?? A tak, wychodziłam z domu. Hah, jakim ja jestem nieogarem :D. Ale nie będę już Was zarażać moją wrzecobecną głupotą :P.
Tak więc wyszłam z domu i postanowiłam udać się do tego parku. No i znowu słuchałam muzyki. Zbyt ją kooffam :D. A teraz uwaga, uwaga. Oto leci "Holidays"!!!! Taa, wiem. Modne zeszłego lata, ale mi i tak się podoba. Słucham tego nawet w zimie ;). I nikt mnie od tego nie może powstrzymać, hah ;D. Ej, chwilunia. Ja się nawet z miejsca nie ruszyłam!! Szooook!! No, ale przynajmniej nie muszę dużo łazić po moją deskorolkę. Pierwszy raz w tym mieście się nią przejadę!! Mamy święto narodowe!!!! Dobra, żartuję. Wzięłam szybko deskę i pojechałam. Ale niestety, długo to nie trwało. A dlaczego?? Po prostu dotarłam już na miejsce. Zdziwieni?? Pewnie myśleliście, że się z kimś zderzyłam. Ale taką niezdarą jeszcze nie jestem. Przynajmniej mnie o tym jeszcze nie poinformowano :). Doobra, ja tu ględzę, a zaszłam w moje ukochane miejsce (patrz rozdział 3 - od aut.). Dobra, może byłam tu raz w życiu, ale to już jest moje ukochane miejsce :3. Chwileczkę!!!! Ja doobrzee słyszę?? Leci "Moves Like Jagger"!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Geez, ja już wariuję!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Dobra, skończyłam. Wiem co sobie myślicie. Że jestem już do reszty trzepnięta :D. No to po części prawda. A kto chciałby się zadawać z wariatką?? Ja muszę, bo nią jestem!! Nie wiem, jak wy ze mną jeszcze wytrzymujecie -_-. Jestę "urodzona z powaleniem umysłowym", jak mówi Van. A ona nie lepsza!! W dodatku ta dziewczyna jest moim osobistym "słoniem". Waży chyba 2 razy więcej ode mnie. Ale to nie dlatego, że ostatnio nic prawie nie jadłam i schudłam 20 kilo, prawda?? No i się wydało. Jestem po prostu genialna. Nie ma chyba większego geniusza ode mnie, wielkiej Laury Marie Marano!! Dobra, schudłam, ale w końcu trzeba było. Ok, jestem spokojna. Jestem spokojna. Ale boję się, że zrobię krzywdę jakiemuś przechodniu. Co jak co, ale na karate parę lat się chodziło. I mogę powiedzieć, że z dumą dzierżę czarny pas. Ok, chwalić się już nie będę. Nawet nie zauważyłam, gdy ktoś się do mnie dosiadł. Ocknęłam się dopiero, gdy ktoś dotknął mojego ramienia. Odwróciłam się w stronę tego "ktosia" i zobaczyłam blondyna o czekoladowych oczach. Kojarzę Go skądś. Chwila, chwila. Czy to jest Ross Lynch??!! Vanessa mnie zabije, jak się dowie, kogo dzisiaj spotkałam Wyjęłam słuchawki z uszu i powiedziałam trochę nieśmiało:
- Heej.
- Cześć. Wiem, że nie powinienem o to pytać, ale czemu siedzisz tu sama?? A tak ogólnie, to jestem Ross Lynch. Ale chyba o tym wiesz. - odparł chłopak.
- Cóż... Jestem tu nowa. Kilka dni temu przeprowadziłam się tutaj z Nowego Yorku. No i jeszcze nikogo nie poznałam. A tu przychodzę, jak chcę pomyśleć. - i tu przerwałam na moment. Po prostu mnie olśniło! Ja się jeszcze nie przedstawiłam!!! - Cóż, teraz moja kolej, by się przedstawić. Mam na imię Laura. Laura Marano. - rzekłam w miarę normalnie, po czym dodałam: - Wiem, kim jesteś, ale spoko. Nie zamierzam krzyczeć, czy tam na Ciebie napadać.
Po mojej wypowiedzi chłopak wyraźnie odetchnął z ulgą. Nie na długo. Buhahahahahaha!!!! No wiem, powinni mnie zamknąć w psychiatryku :D.
- Ale radziłabym Ci uważać na moją siostrę. Ma fioła na Waszym punkcie. Jak Cię zobaczy, zacznie wrzeszczeć i pytać, gdzie jest Jej mąż. - przy tych ostatnich słowach wybuchłam śmiechem. Ross od razu się do mnie przyłączył.
- Niech zgadnę. Riker ma teraz żonę?? - wydusił Lynch pomiędzy chichraniem się.
- Taak. - ledwo panowałam nad sobą. Ale szybko się uspokoiłam. Tak samo jak brązowooki. Spojrzałam na zegarek w telefonie i zobaczyłam, że jest 18:05. Ness znowu będzie mnie tłuc. Ona wręcz nienawidzi, jak znikam na tak długo. - Sorry, ale muszę już iść. Inaczej moja siostra-wariatka mnie zabije. - powiedziałam z uśmiechem.
- Szkoda. Ale może wymienimy się numerami i zdzwonimy za jakiś czas?? - spytał.
- Jasne. - wymieniliśmy się numerami i każdy postanowił iść do domu. No i jakie było nasze zdziwienie, jak okazało się, że mieszkamy na przeciwko. Ja kolejny raz tego dnia buchnęłam głośnym chichotem. I znowu przyłączył się do mnie blondi. Chyba Go będę tak nazywać ;). I do czego to doprowadziło?? Z obydwu domów wyszli ludzie. Z jednego Nessa, z drugiego - rodzeństwo Lynch i Ratliff. I domyślcie się, co było dalej, bo mi się dalej opowiadać nie chce.
^^^
No to jestem!! Zawiedliście mnie!! Ja tu się namęczyłam z jednorazówką, a Wy co??!! W dupie mnie macie. Foch Forever na cały dzionek!!!! Plus jutro, bo teraz jest gdzieś 22 z tego co kojarzę. Ale tera macie szansę się poprawić. Okajta, ja się zbierajta :D. Jak ja koffam to gadać ;P

Pozdro!
~ Halley S.

piątek, 18 kwietnia 2014

Pewnego dnia...

Kiedyś byłam normalną 17-latką z trójką najlepszych przyjaciół. A moimi BFF byli Ross Lynch, Raini Rodriguez oraz Calum Worthy. I teraz pewnie domyślacie się, kim jestem :D. Tak, nazywam się Laura Marano. Ale wracając do przyjaciół. Razem graliśmy w serialu "Austin & Ally". Od kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, byliśmy nierozłączni. Ale wszystko się zmieniło. Tego jednego dnia...
***
29 listopada. Moje urodziny. Wstałam z wieeelkiiim "bananem" na twarzy. W końcu miałam dzisiejszego dnia osiągnąć wiek pełnoletności. A właściwie już osiągnęłam. Ah, nie ma to jak być nieogarem :P. Ale wracając. Wstałam z wieeeeeeelkim ociąganiem z mojego wygoooodneeeeeegooooo łóżeczka, po czym prawie się zabijając o dywan, stanęłam przed szafą. Znając życie, na dworze będzie +20 stopni, więc po chwili namysłu wyciągnęłam z szafy to:

Obraz w treści 1 (bez okularów, butów i tego czegoś z Hello Kitty)

Po czym ruszyłam w stronę pokoju czystości. Ubrałam się z prędkością światła i wystrzeliłam z łazienki prosto do kuchni. Tam czekała już moja siostra smażąc naleśniiikiii!!! Mniaaaaaaam :3!!!!!!!! Koffam je!!!! Ok, nie będę już gadać, tylko zabieramy się za pałaszowanie. Mimo, iż je ubóstwiam, zjadłam tylko dwa (ja potrafię o wiele więcej - od aut.). Chciałam jak najszybciej spotkać się z przyjaciółmi, bowiem wczoraj umówiliśmy się na dzisiaj (wiem pokręcone - od aut.) w kawiarence "Lost Light". To było nasze ulubione miejsce spotkań. Ubrałam  szybko buty oraz okulary przeciwsłoneczne:

Obraz w treści 2  Obraz w treści 3

I wyszłam. Idąc tak słuchałam piosenek. Akurat leciało Linkin Park "Numb" (http://www.youtube.com/watch?v=kXYiU_JCYtU. Ubóstwiam tą piosenkę!!!!!! Koffam <3 - od aut.). Rozglądnęłam się szybko i postanowiłam przejść na drugą stronę ulicy. To był mój błąd. Chciałam przejść w miejscu, gdzie był zakręt. Nie zauważyłam samochodu...
***
3 miesiące później...

Widziałam moich przyjaciół, jak spacerowali po parku, w którym najczęściej przebywaliśmy, wygłupiając się jak mało kto. Stałam oparta o drzewo i spoglądałam na nich. Teraz szli z nowo poznaną dziewczyną - Maią Mitchell. W pewnej chwili blondynowi spadła pod nogi kartka. Podniósł ją i zaczął czytać po cichu jej treść. Z każdym zdaniem jego oczy rozszerzały się w zdziwieniu. Calum i Raini zajrzeli mu przez ramię i doznali tych samych uczuć. Dobrze wiedziałam, co było na niej napisane. A mianowicie:

"Wiem, że gdy to czytacie, mnie nie ma już z Wami. Tak bardzo chciałabym jednak być tutaj przy Was. Ale cieszę się, że poznaliście kogoś, kto Was wspiera. Przepraszam, że to nie jestem ja. Chcę, żebyście nie rozpaczali po mym odejśćiu, jednak mam nadzieję, że mnie tak szybko nie zapomnicie. Wiem, że kiedyś znów się spotkamy. Pewnego dnia...
                                                                                        Kocham Was,
                                                                                                 Laura."

Patrząc tak na nich, uśmiechnęłam się lekko, po czym wyszeptałam:
- Pewnego dnia...
I odeszłam. Bardzo bym chciała być tam z nimi, jako człowiek, którego widzą. Jednak to niemożliwe. Lecz mogą być pewni, że będę nad nimi czuwać. Że choćby mnie nie widzieli, ja zawsze będę z nimi.

A pewnego dnia znów się spotkamy. Wiem to.

^^^

Heej wszystkim!! Rozdział się pisze, ale normalnie powstrzymać się nie mogłam, żeby tego nie wrzucić. Z początku to miało być zakończenie opowiadania, ale wyszła z tego jednorazówka. Mam nadzieję, że nie będziecie mi tu ryczeć, bo ja prawie uroniłam łzę, jak to pisałam. Ale udało mi się!! A tak ogólnie, to wysłałam to też na konkus na one shota. Konkurs organizuje Anabell, która prowadzi bloga:
http://my-dreams-will-be-my-future.blogspot.com
Ok, to wszysko, czego od Was chciałam.

Pozdro!
~ Halley S.

środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział IV.

Znów obudziłam się przed wschodem słońca. Tym razem o 5:00. Chwila, co????!!!! Czyli miałam tylko kilka minut. Jak oparzona wyskoczyłam z łóżka porwałam z szafy ubranie:

(Oczywiście bez błyszczyka)

Po czym pognałam na złamanie karku do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wytarłam się i ubrałam. Uczesałam swoje długie brązowe włosy i równie szybko jak wbiegłam, wybiegłam z pokoju czystości. Wypadłam na balkon.
"Uff.. Zdążyłam" - przyszło mi na myśl. Dopiero teraz pierwsze promyki zaczęły oświetlać to piękne miasto. Patrzyłam na to zafascynowana. Nie będę się powtarzać. Wiecie, że lubię patrzeć na wschód jak i na zachód słońca. I wiecie, co mi to przypomina. Ale... Nie wiecie jeszcze jednego.
Kiedyś (nadal tak jest), gdy tylko usłyszałam muzykę, lub śpiew, miałam ochotę rozwalić wszystkie instrumenty, mikrofony i w ogóle wszystko co związane z tym... Wiem, że mówiłam, iż to lubię. Naprawdę tak jest, ale to sprawia ból. Nieraz chciałam skończyć z muzyką. Ale zawsze powstrzymywałam się od tego. Przypominały mi się wtedy słowa rodziców:
"Zawsze rób to, co kochasz. Nigdy z tego nie rezygnuj. Choćby nie wiem co."
Tak, to mnie powstrzymywało. Mówili wtedy głównie o muzyce, czy rysowaniu. Mieli pewnie na myśli to, że nawet, gdy odejdą (byli chyba jasnowidzami), mam robić to, co kocham. I nie odwracać się od tego, bo wtedy odwróciłabym się od rodziców. A tego nigdy nie chciałam.
Siedziałam tak, dopóki nie usłyszałam czyiś kroków.
- Hej. Znowu myślisz o... Wiesz o kim. - tymi słowami przywitała mnie Vanessa.
W odpowiedzi skinęłam głową. A ona?? Ona tylko usiadła obok mnie i obdarzyła uściskiem. Siłę to ona ma, jednak ja mam większą. Ok, nie powinnam się tak chwalić.
Taa... Wiem, że myślicie, iż jestem słabiutką i wszystkiego się bojącą dziewczynką. Ale mnie jeszcze dobrze nie pozaliście. Na razie przedstawiłam się ogółem. Z czasem dowecie się o mnie czegoś więcej ;).
Dooobraaa. Wracamy do rzeczywistości.
- Van, może zrobimy na śniadanie naleśniki?? - spytałam z lekkim uśmiechem. Pierwszym dzisiejszego dnia. Mój rekord!!
- Jasne. - odwzajemniła mój gest. Ścigając się, zbiegłśmy do kuchni i zaczęłyśmy przygotowywać nasz ulubiony posiłek. Co jak co, ale naleśniki są zaaaawszeeeeee na pierwszym miejscu!!!!!!!!!! U mnie ;P.
***
Po śniadaniu pozmywałyśmy naczynia, a następnie zasiadłyśmy w salonie przed naszym TV, by przez kilka kolejnych godzin oglądać nasze ulubione programy. Przy okazji Nessa ciągleeee gadała o R5. No dobra, ja też lubiłam słuchać ich muzyki, ale nie byłam ich psychofanką, jak moja starsza, szaaaaaalooooonaaaaa sis.
Właściwie to byłyśmy swoimi przeciwieństwami. Ona wiecznie radosna, szalona. Ubrana w jasne kolorki. Ja byłam spokojna, rzadko się uśmiechałam. Chodziłam w czarnych, lub białych ciuchach. No może teraz zaczęły się wkradać tu jakieś inne kolory. Ale znów zboczyłam z tematu. Vanessa nie lubiła horrorów, wolała romanse. Dla mnie było na odwrót. Nienawidziłam ckliwych filmów, jednak dotrzymywałam siostrze towarzystwa i cierpiałam katusze. Ness lubiła samochody, ja natomiast - motory. No nie dziwcie się!! Dziewczyna też może je lubić. No i mam nadzieję, że jak będę miała 18 lat, to w końcu Van pozwoli mi kupić motor. Ale nie byle jaki!! Ja chcę takie cudeńko!!!!:




Harley Davidson. Ja chcem go mieeeć!! I Wy się nie patrzcie na mnie, jak na wariatkę. Naprawdę uważacie, że dziewczyny są takie kruche i delikatne?? Lepiej wyplujcie te słowa.
Czy ja zawsze muszę tak ględzić??!! Jest taki piękny dzionek, a ja siedzę w domu i gadam o motorach.
A właśnie. Może zanim wyjdę, podenerwuję sobie Vanessę?? O tak!! Kooochaaam too rooobiiić!!!! Wiem, czego ona nie lubi. Motorów :(.
- Vaan. - zaczęłam przeciągle.
- Nie dostaniesz przed 18-nastką tego motoru. - odparła mechanicznie. Co??!! Jej to nie denerwuje????!!!!
- Kim jesteś, i co zrobiłaś z Vanessą??!! - wrzasnęłam.
- Lau, motory przestały mnie denerwować, ale nadal uważam, że powinnaś zaczekać z nimi do pełnoletności. - rzekła czarnowłosa. Ona zwariowała??!! Przecież zawsze denerwowała ją nawet najmniejsza wzmianka o tych pojazdach. 
- Ok, to ja idę się przejść. - muszę się przewietrzyć. Może mam halucynacje?? Kto wie?? Ale w każdym razie, założyłam buty (te z obrazka na górze) i wyszłam...
^^^
No!! Eureka!! Udało się!! Napisałam to!! A właśnie. Sorki za podwójne zdjęcie. Jedno nie chce się usunąć. Dobra, na mnie pora.

Pozdro!
~ Halley S.

niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział III.

O jezu, ludzie!!!! Napisałam dopiero dwa rozdziały, a tu już komy lecą!! Dzięęęęęęęękuuuuuujęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Baaardzo dziekuję :D. Jesteście super!! Ok, a teraz czas na rozdział.
Miłego :* !!
^^^
Tak jak już mówiłam... Po rozpakowaniu się postanowiłam pozwiedzać trochę okolicę. Ubrałam szybko buty:



I wyszłam. Świeciło słoneczko, czyli jak dla mnie - przecuudnie!!! Kocham tą wielką kulę, która pojawia się raniutko, a znika wieczorkiem. Ale jeszcze bardziej lubię księżyc. Mimo, iż nie jest moim patronem (moim jest akurat - od aut.), to i tak Go uważam za mego strażnika. Może i odbija tylko światło słoneczne, ale po prostu tak jest, że gdy świeci, czuję się bezpieczna. Dobra, ja tu gadam o słońcu i księżycu, a tu tyle do opowiedzenia!!
To wracając do normalnego świata. Nie wiedząc kiedy, zawędrowałam do opustoszałego (tak myślę) parku. Nikogo tu nie było. Rośliny rosły nawet dziko. Wygląda mniej więcej tak:

 Tylko wiecie. Baardziej zarośnięty i taki opustoszały.

Idąc tak słuchałam piosenek z mojego telefonu:

 (Ja też taki mam :D - od aut.)

 A oto słuchawki (Normalnie jak moje!! Bo mam identyczne. - od aut.)

Słuchałam właśnie piosenek zespołu Daughtry . Leciało właśnie "Feels Like Tonight". To moja ulubiona piosenka tego zespołu. Dobra, nie przynudzam piosenkami. Idąc tak zobaczyłam gęste zarośla. Kierowana ciekawością postanowiłam przedrzeć się na drugą stronę. Gdy w końcu przeszłam, zauważyłam wierzbę płaczącą:




Zdecydowałam, że może to być niezła kryjówka na rozmyślania. Gdybym weszła na drzewo, nie byłoby mnie widać. I tak też zrobiłam. W Nowym Yorku też miałam takie miejsce, gdzie mogłam pomyśleć. Ale wróćmy już. Mogłabym też usiąść pod nią, przy tym jeziorku. Dobrze, że w torebce zawsze noszę długopis, ołówek i mój pamiętnik, w którym rysuję (zapomniałam Wam powiedzieć, że uwielbiam również rysować :P) oraz komponuję nowe piosenki (tak, lubię i śpiewać, jak i sama tworzyć prywatne utwory). Naszła mnie wena na rysowanie. Jednak, narysowałam nie wierzbę, czy coś podobnego tylko to:




Nie pytajcie o ten napis. Zdjęcia są odwrócone. Możecie dać to do lustra, wtedy zobaczycie :D. I rysowane długopisem, więc nienajlepsze. Ok, nie dumam nad rysunkami, idę dalej. Oprócz tego przyszło mi do głowy coś takiego:

"Gdy wyruszysz w podróż swą,
Wybierz wpierw, którą podążysz drogą.
Czy to do miasta wielkiego,
Czy może do lasu ciemnego.
Przyjdzie czas Ciebie sprawdzić,
Dlatego niech serce Cię prowadzi." *

Gdy skończyłam pisać w zeszycie, spojrzałam na zegarek. Dochodziła już siódma wieczorem.
- O nie!! Nessa mnie zabije!! - krzyknęłam i czym prędzej popędziłam w kierunku wyjścia z parku. Mam szczęście, że wiedziałam dokąd iść (park był bardzo blisko willi, do której się przeprowadziłyśmy).
Wpadłam zdyszana do domu i już od progu usłyszałam głos Van:
- Laura?? Co tak późno?? - jej mina była zmartwiona.
- Byłam w parku tutaj niedaleko. Trochę się tam zasiedziałam. Przepraszam.
- W porządku, ale na przyszłość mów, że będziesz późno, ok?? - Vanessa była moją opiekunką. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby coś mi się stało. Dobrze o tym wiedziałam.
- Ok. A teraz muszę iść wziąć kąpiel. - rzekłam, po czym pobiegłam do pokoju po pidżamę:


 Z przygotowanymi ciuchami poszłam do łazienki. Napuściłam wody do połowy, po czym zakręciłam kurek. Szybko umyłam ciało i włosy,  wytarłam się i założyłam pidżamkę. Uczesałam mokre włosy, po czym trochę je wysuszyłam.
Zbiegłam jeszcze tylko na dół, zjadłam na kolację kanapkę z dżemem i wyruszyłam w drogę powrotną do mojego królestwa. Opisałam jeszcze tylko w pamiętniku dzisiejszy dzień i położyłam się na łóżku. Nie przykrywałam się. Noce tutaj nie były nawet chłodne, natomiast gorące. Nie będę się dusić pod pierzyną.
Zaczęło się rozmyślanie. To mój rytuał. Zawsze przed zaśnięciem patrzę sobie na tarczę księżyca i rozmyślam. Jestem ciekawa, czy znajdę tu jakiś przyjaciół. Szkołą się póki co nie martwię. Są bowiem wakacje. Ale bardzo bym chciała mieć przyjaciół. W Nowym Yorku, owszem, miałam kolegów i koleżanki, ale tak naprawdę to nikt mnie tam szczególnie nie lubił. Zależy mi na zdobyciu przyjaciół. Wtedy nie byłabym taka samotna.
Tak rozmyślając, nie wiem kiedy, zasnęłam...
^^^
Mówiłam, że będzie dłuższy :D!! I co?? Jest?? Jest!!! Ok, mam nadzieję, że się podobało. A, i nie obrażę się, jak ktoś skomentuje :3.
* - Rysunki i wierszyk narysowane oraz napisane przeze mnie. Wiem, są okropne, ale tak mi się akurat ułożyło, że je tu wstawiłam.
Okajta, ja idę.

Pozdro!
~ Halley S.

piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział II.

To witamy znowu w mojej porąbanej główce. Właśnie siedzę w samolocie lecącym z New Yorku do L.A. Van postanowiła uciąć sobie drzemkę. I aktualnie śpi jak zabita. Ja natomiast słucham sobie ulubionych piosenek. Głównie zespołu R5 oraz Linkin Park. Jest tam też kilka pioseneczek Cascady, Carly Rae Jespen i Rihanny. O!!! Właśnie leci moja najukochańsza piosenka!!!! Linkin Park - Numb. Tak, kocham te piosenkę (ja teeż :D  - od aut.). I Love It <3.
Dobra, ja do Was wrócę, jak już stanę na ziemi ;).
***
No!! Po kilku godzinach lotu mogę śmiało stwierdzić, że podchodzimy do lądowania. Wreszcie!!!! To teraz muszę jeszcze zbudzić naszego śpiocha.
- Van.. Vaan... Vanessa!!!! - krzyknęłam jej do ucha, na co ta aż podskoczyła na swoim miejscu. I się zaczęło..
- Co??!! - mówiąc to, spojrzała na mnie z mordem w oczach.
- Lądujemy. - odparłam spokojnie. Znałam swoją sister, więc wiedziałam, że lubi sobie pospać. I nienawidzi jak ją ktoś budzi. W dodatku ma baardzo twardy sen. Ale daję radę z wyciąganiem jej z łóżka. Wystarczy tylko zrobić naleśniki z dżemem truskawkowym oraz czekoladą i gotowe. Zbiega na śniadanko z prędkością światła, lub dźwięku. Nie wiem, co jest szybsze...
Ale wracając... Samolot wylądował, my z niego wysiadłyśmy zrobiłyśmy te inne pierdy (sorki, opisywać mi się nie chce - od aut.) i mogłyśmy iść. Ness zamówiła taksówkę, która przyjechała po 10 minutach i pojechałyśmy do naszego nowego domu. Oczy mi się rozszerzyły, gdy zobaczyłam jakich jest on rozmiarów. To nie był dom tylko wielgaśna willa!!!!!!!!!!!!!!!





To jest... Extraaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Będziemy mieszkać w wielkiej willi z wielkim basenem!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! To jest best day ever!!!!!!!!!! A raczej początek tych dni. Ok, ja tu gadu gadu, a trzeba się brać do roboty. Wzięłyśmy nasze walizki i weszłyśmy do środka (wcześniej oczywiście zapłaciłyśmy taksówkarzowi).
OMG!!! Jak tu super!! Nie będę opisywać tych wszystkich pokojów. Sami zobaczcie :D :

 Salon. Telwizor ma być taki:



 Kuchnia.

 Jadalnia.

 Łazienka główna.

 Sypialnia Van.

 Łazienka do jej pokoju.

 Mój pokój. Koffam niebieski <3.

 Łazienka do mego pokoiku.

 Pokój gościnny.


 Taras z tyłu willi.

 Piękny ogródek za domem, w którym można się schować.

 Takie miejsce niedaleko naszej willi. Wchodzi się do niego przez tajne wejście. Ale Wam nie pokażę. Jeszcze je znajdziecie :(.

Ok, koniec oglądania domu. Mamy jeszcze dużo do zrobienia. Po rozpakowaniu naszych rzeczy postanowiłam przejść się po okolicy. Ale o tym już na następnym spotkaniu. Tęsknijcie, tęsknijcie ;D.
^^^
Tak, wiem. Krótki, ale nie chciało mi się za bardzo pisać. Obiecuję, że następny będzie dłuższy. Ok, ja się zbieram :3.

Pozdro!
~ Halley S.