czwartek, 2 października 2014

Rozdział VI.

I znów Was witam. Nie przedłużając, wracamy do momentu urwania.
***
No więc skończyliśmy na Van oraz R5 wychodzących z domów znajdujących się naprzeciw siebie. Ness zobaczywszy swój ukochany zespół, zaczęła wydzierać się na cały regulator.
- O BOOSH!!!!!!!! TO R5!!!!! LAURA, TO JEST R5!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Eh... Ja Jej nie rozumiem. Zaraz po tym rzuciła się na Rikera. Uuuu... Biedny chłopak... A czemu biedny?? Ponieważ się przewrócili, a Nasz słoń teraz na Nim leży. Muszę Mu pomóc. Podeszłam tam i zaczęłam ściągać Van z blondyna. Szczęście moje, że kiedyś już Ją dźwigałam i taka słaba nie jestem. Przerzuciłam sobie Ness przez ramię i zaczęłam odchodzić z Nią w stronę domu, czując niezbyt bolesne uderzenia z pięści autorstwa mojej kochanek siostruni. Ale nie zważałam na to. Musiałam jakoś uchronić tych ludzi od tej wariatki. O taak... Nie ma to jak mieszkać z naszą słoniową waratkeczką ;P. Dobra, wracając już z powrotem :D:
Zaniosłam ją do góry po czym wystrzeliłam, żeby zabarykadować przed nią wszystkie drzwi, okna balkony i jakiekolwiek drogi ucieczki. Będą zabarykadowane, dopóki Ness się nie uspokoi.
***
Minęła godzina, a Nessa dalej wariuje. Czy Ona ma wyłącznik??!! Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, żeby aż tak długo się nie uspokajała. Nawet kiedy spotkałyśmy Bruno Marsa!!!! Ale o tym kiedy indziej. Pora wytoczyć ciężkie działa. Wiecie co zrobiłam?? Najnormalniej w świecie chlasnęłam Ją w twarz. I wiecie co?? Dopiero to zadziałało!!!! Nie no!! Ja się tu z Nią męczę godzinę, a wystarczyło dać Jej z liścia????!!!! Nosz, cholera jasna!!
- Ty jędzo!!!! Jak mogłaś??!! Przez godzinę mi tu wyłaś i dopiero jak Cię uderzyłam, to raczyłaś się w końcu zamknąć????????????????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - wydarłam się chyba na pół świata. A Van skuliła się ze strachu. Czekaj... Ze strachu???? Jej przerażony wzrok podziałał na mnie jak kubeł zimnej wody. Jestem idiotką.
- Przepraszam, siostra. - zaczęłam się obwiniać, jak to mam w zwyczaju (to też innym razem). - Jestem kompletną kretynką i...
- Wystarczy. - uciszyła mnie. - To normalne, że Cię poniosło. Ja na Twoim miejscu zrobiłabym to samo.
- Muszę się przejść. - rzekłam, otwierając drzwi wejściowe.
- Tak późno?! - Van złapała mnie za nadgarstek, jednak się Jej wyrwałam.
- Zostaw mnie, Nessa. Muszę pomyśleć. Wrócę. - uśmiechnęłam się lekko.
Wyszłam więc z domu. Lekko już zmierzchało, niedługo zrobi się całkiem ciemno. Szłam prawie pustymi uliczkami, nie zwracając na nikogo uwagi. Zawędrowałam do swojego ukochanego miejsca [a gdzieżby indziej?? - od aut.]. Tylko tutaj mogłam się wyciszyć, wszystko przemyśleć. Tutaj nikt nie chodził, nikt mi nie przeszkadzał. To było jedyne znane mi w okolicy spokojne miejsce.
- Dopiero, co tu byłaś. - usłyszałam znajomy głos za mną [stała sobie przy jeziorku tym - od aut.].
- Ross? - spytałam dla pewności. Po chwili stanął obok mnie wspomniany Blondi. - Myślałam, że jesteś w domu.
- Widziałem, jak wychodzisz. Byłaś kłębkiem nerwów. Chciałem spytać, o co chodzi. W końcu jesteśmy prawie przyjaciółmi. - uśmiechnął się lekko.
- Blondi, my znamy się zaledwie parę godzin. - odpowiedziałam pobłażliwie.
- No i co z tego? Według mnie, musieliśmy się spotkać. Takie było zarządzenie tego z góry. - wskazał palcem do góry. Wiedziałam, o co chodzi.
- Być może...
- To powiesz mi, co się stało? - położył rękę na mym ramieniu.
- Uderzyłam moją siostrę w twarz, a potem na Nią nawrzeszczałam. - przyznałam zawstydzona tym, że w ogóle się odezwałam.
- Normalnie jakbym widział i słyszał moją siostrę. Ona też się obwinia o wszystko, co złe. - rzucił rozbawiony
- Próbujesz mnie pocieszyć, czy sobie ze mnie kpisz? - spojrzałam na Niego wymownie.
- To pierwsze, a co? - słysząc tą wypowiedź, przewróciłam oczami. Naprawdę ten gościu był dziwny. Potrafił mnie pocieszyć, a jednocześnie wkurzyć.
- Nic. - zaśmiałam się cicho. Już zapomniałam, jak to jest. Zwykle zamiast się śmiać, płakałam. Ale teraz będę po prostu obojętna. A przynajmniej się postaram. Tak więc, natychmiast prawie zaprzestałam śmiechu.
- Wiesz, że Twój śmiech brzmi jak dzwoneczki? - czy On ze mną flirtował??
- Nie. Brzmi, jak każdy normalny. - oparłam się temu.
- Dla mnie nie. - zbliżył swoją twarz do mojej. Momentalnie się zarumieniłam, lekko, ale zarumieniłam. Szybko też się od Niego odsunęłam.
- Przyszłam tu pomyśleć, a nie rozmawiać. Nawet nie wiem, po co tu przyszedłeś.
- Już to powiedziałem. - był zdziwiony.
- A ja w to nie wierzę. - odparłam machinalnie. Nie mogłam Mu wierzyć, skoro ledwo co Go znałam. - Swoją drogą, będę się już zbierać. Na razie.
- Nie zapomniałaś o czymś??
- Nie mam aż takiej sklerozy. Pamiętam, że mieszkasz na przeciwko.
Zaczęłam kierować się w stronę domu. Blondyn po chwili dołączył do mnie [wiem, że opisuję w kółko to samo, ale tak mi się akurat złożyło - od aut.]. Po drodze nie rozmawialiśmy ze sobą. Ta cisza nie była jednak krępująca. Wydawała mi się na swój sposób przyjemna. Kiedy doszliśmy na miejsce naszego "rozstania", rzuciłam tylko coś na wzór "Cześć" i wbiegłam do domu, gdzie czekała na mnie Vanessa.
- Lau! - krzyknęła i rzuciła się na mnie, ściskając tak mocno, że nie mogłam oddychać.
- Van, dusisz! - ledwo to wydusiłam, tak mi płuca miażdżyła.
- Sorry. - siostra natychmiast mnie puściła. Łapczywie nabrałam powietrza do płuc. Odetchnęłam głęboko. Teraz dawało się odczuwać ogarniającą mnie senność.
- Ness, nie obraź się, ale jestem zmęczona. - ziewnęłam lekko.
- Idź się połóż. Jest późno. - rzekła Nessa, popychając mnie ku schodom.
Nie pamiętam, co było potem. Jak w transie wykonałam wszystkie czynności. Pamiętam tylko chwilkę, kiedy kładłam się do łóżka. Zdziwiło mnie, gdy zasnęłam od razu po przyłożeniu głowy do poduszki...
^^^
Heej!! Gomen, gomen. Wiem, że długo mnie nie było. Potrzebowałam jednak czasu na poukładanie sobie tego wszystkiego. Przeprowadzka, nowa szkoła. Rozumiecie, nie? Jeszcze raz przepraszam, że rozdział dopiero teraz. Mam jednak nadzieję, że się Wam podobało.

Pozdro!
~ Halley_S

1 komentarz: